niedziela, 9 sierpnia 2015

Bindweed flower

Przyszedł okres wakacyjny, a razem z nim czas na odpoczynek i więcej haftowania. Ciągle staram się przebrnąć przez róże, które zaczęłam 3 lata temu, ale okropnie sztywna kanwa bardzo mi to utrudnia. W międzyczasie za to udało mi się ukończyć mały obrazek DMC. Drugi z czterech - wszystkie mają wisieć na działce. Tym razem wybór padł na powój polny. Wyszło tak: 




wtorek, 5 maja 2015

Portret

W grudniu zeszłego roku zaczęłam nowy obrazek. Nie mogłam o nim napisać, bo miał być niespodzianką, a najczęściej jest tak, że nieświadomy przyszły obdarowany trafia na taką notkę i nici z niespodzianki. Tym razem był to portret z okazji zawarcia związku małżeńskiego dla mojego kuzyna i jego żony. Miałam pięć miesięcy na wyhaftowanie, ale ostatecznie udało mi się skończyć miesiąc przed terminem (oczywiście kosztem mojej nauki do matury :)). W sumie haftowało się bardzo szybko, szczególnie przy dobrym filmie czy podczas nieciekawego wykładu. Ślub już się odbył, więc teraz spokojnie mogę pokazać efekty pracy:









Dodatkowo oprawiłam diamentową różę:


wtorek, 7 kwietnia 2015

Diamond painting

Jakiś czas temu wpadłam na pomysł, żeby kupić sobie zestaw do diamond paintingu. Bałam się, że będą jakieś problemy w związku z tym, że przesyłka miała do mnie przyjść z Chin, ale spotkało mnie miłe zaskoczenie. Po pierwsze- wysyłka była darmowa, a po drugie- dostałam ją już po tygodniu, mimo że na stronie określono 14-30 dni. Po otrzymaniu paczki od razu zabrałam się do pracy. Zadanie polegało na tym, by przykleić (zgodnie z legendą) plastikowe kwadraciki do wzoru na materiale pokrytym klejem. Na początku byłam bardzo zestresowana, bo trzęsły mi się ręce i diamenciki wcale nie lądowały tam, gdzie bym sobie tego życzyła. Szybko jednak nabrałam wprawy i ciężkie zadanie zamieniło się w przyjemność. Nie byłabym sobą, gdybym nie odłożyła tej pracy na jakiś czas, jednak ostatnio udało mi się skończyć, więc chwalę się efektami:





Wszystko wyszło dobrze. Problem w tym, że nie wiem, co z tym obrazkiem teraz zrobić. Jest tak świecący, że w każdym pomieszczeniu w naszym domu wyglądałby kiczowato- nadaje się tylko do bardzo zimnego, "surowego" wnętrza.

sobota, 4 kwietnia 2015

Amarylis

Ostatnio mam czas wielkich finałów, bo udało mi się ukończyć trzy prace. Pokażę dzisiaj jedną z nich- Crimson elegance z CrossStitchera. Wzór wydawał się bardzo przyjemny i prosty, a mimo to przyniósł ładny i estetyczny efekt. Jestem bardzo zadowolona z cieniowania- nie spodziewałam się, że kolory tak mocno ze sobą zagrają. Obrazek powstał na prośbę cioci. Musiała się trochę naczekać, ale w końcu się udało! 




Szkoda, że w trakcie robienia zdjęć wszystko odbijało się od szyby, ale nic już nie mogłam na to poradzić. Obraz zdecydowanie lepiej wygląda na tle bardziej stonowanym niż na moja rażąca w oczy, żółta ściana. :)

sobota, 24 stycznia 2015

Coś nowego i coś starego

W listopadzie moja chrzestna obchodziła 25 rocznicę ślubu. Miałam coś na tę okazję przygotować, planowałam z kilkuletnim wyprzedzeniem, że wyhaftuję portret. Niestety, nie miałam odpowiedniego zdjęcia. Czas mijał, a ja zapomniałam o moich planach i ciocia przypomniała mi dopiero w wakacje. I co tu robić? Fizycznie nie dam rady wyhaftować w 4 miesiące portretu! 
Zaczął się rok akademicki i trzeba było zrobić zakupy. Wśród nich znalazła się lutownica gazowa- bardzo kreatywne narzędzie z wymiennymi końcówkami, nadające się nawet do creme brulee. Mnie zaciekawiła końcówka do wypalania drewna- i w tym momencie zrodził się pomysł na prezent dla cioci i wujka. Postanowiłam, że portret powstanie- wypalony w desce.




Zdaję sobie sprawę, że napis wyszedł najgorzej, ale nie spodziewałam się takich trudności w wypalaniu literek. Mimo wszystko całość prezentuje się przyzwoicie. :)

Teraz czas na coś starszego, o czym zapomniałam. 2 lata temu spędziłam wakacje w Manchesterze i w podziękowaniu za gościnę postanowiłam wyhaftować jakiś mały upominek. Tak oto powstała różyczka, która wpasowała się w wystrój mieszkania:




środa, 3 grudnia 2014

Urodzinowo-imieninowa

Pewnego dnia "przypadkiem" przechodziłam obok pasmanterii, co okazało się niebywałą okazją, żeby wejść do środka. Postanowiłam kupić coś małego na poprawę humoru po kolejnej dawce biologii (bo było to jeszcze przed maturą). I tym sposobem moją uwagę przyciągnęły kartki, w których haft tworzył kolaż z samą ramką. Od razu pomyślałam, że taka kartka bardzo spodobałaby się mojej babci, więc złapałam najładniejszą i pobiegłam do kasy. Niedługo potem zaczęłam ją haftować. Ba! Ja nawet skończyłam! I wiecie co? Schowałam gdzieś do szuflady i znalazłam w trakcie robienia porządków, już po urodzinach babci- na szczęście jeszcze przed imieninami. Babcia bardzo się ucieszyła i teraz kartka stoi na samym środku stołu obok storczyka, który ciągle jest zbyt intensywnie podlewany! :)



poniedziałek, 1 grudnia 2014

Z półrocznym opóźnieniem...

Z półrocznym opóźnieniem piszę post o Dniu Matki. Zrobiłabym to wcześniej, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie mam zdjęcia! Teraz już nie mam wymówki, żeby dłużej zwlekać, więc pokażę, co tam właściwie przygotowałam.
Postanowiłam kupić kwiaty. Ale kwiaty? Znowu? To takie oklepane... Postoją, zwiędną, pójdą do śmieci, a po tygodniu nikt już nie będzie o nich pamiętał. Z tego też powodu kupiłam truskawki i postanowiłam z nich zrobić kwiatki. Ładnie, smacznie i ciekawie.


Tak właśnie wyglądały. Do tego udało mi się zrobić kartkę z motylkiem, którego haftowało się bardzo szybko i bez większych problemów.



Ostatnio zaczęłam kolejny większy projekt, którego efekty być może się tutaj niebawem pojawią. Niestety, nie mogę sobie poradzić z dokończeniem wszystkich rozpoczętych wzorów, a w dodatku zauważyłam, że mam syndrom zbieracza - powoli buduję dożywotnią kolekcję nowych zestawów do wyhaftowania! :)